wtorek, 29 lipca 2014

Gdańska plaża

Wczorajsza pogoda niestety uniemożliwiła nam zwiedzania Gdańska. Dzisiaj z samego rana wybraliśmy się na plażę. No i cóż pewnie nasuwają się teraz pytania jak to wygląda plaża w zatoce Gdańskiej. Wielu ludzi, którzy tutaj nie byli pewnie myślą, że jest tu brudno z powodu dosyć bliskiej odległości od tak wielkiego portu. Nie jest to jednak prawda. Woda może nie jest taka jak w Hiszpanii ale nie jest też bardzo brudna. Przy brzegu trzeba uważać aby nie przeciąć nogi na zniszczonych muszlach. Co do samej plaży, znajdują się tu różne cuda jak butelki czy puszki ale sami ludzie są temu winni, że nie potrafią dbać. Dzisiaj przykładowo po rozbiciu się na plaży znaleźliśmy łyżkę. Pamiętam jak byłem w Hiszpanii plaża była codziennie rano sprzątana i nawet zgrabiana dziwnym sprzętem. U nas niestety tego nie ma a przy tej mentalności ludzi bardzo by to się przydało. Jeśli chodzi o zatłoczenie na plaży nie ma tak źle. Jest tu o wiele mniej ludzi niż we Władysławowie, gdzie ludzie leżeli obok siebie jak śledzie czy w Międzywodziu. Jest tu nawet miejsce, gdzie można spokojnie pokopac piłkę czy pograć w paletki nikomu nie przeszkadzając. Jak na razie pogoda nam dopisuje, jedynie te wczorajsze popołudnie. Zobaczymy co przyniesie nam kolejny dzień ;)

niedziela, 27 lipca 2014

Gdańsk

No i w końcu dotarliśmy nad morze :) jak na razie, pogoda nas nie zawodzi mamy nadzieję, że tak się utrzyma do końca naszego pobytu tutaj, choć chmury nie zwiastują nic dobrego na najbliższe dni. No ale zobaczymy. Morze jest spokojne, wiaterek jest bardzo przyjemny. Co do samej podróży przebiegła bardzo szybko. Dzięki Bogu nie napotkalismy żadnych korków przy zjeździe z autostrady, o których tak ostrzegali. Pamiętam że w ubiegłym roku staliśmy półtorej godziny aby zapłacić za autostradę. No ale tak to jest na polskich drogach, jak już są jakieś fajne i nadrobisz czas to musisz czekać na coś innego i wychodzi na to samo. W tej chwili słucham szumu morza i patrzę na wielkie statki które widać w oddali. Akurat zawija do portu "polferries" wielki statek pasażerski. Na chwilę obecną nic jeszcze nie zaplanowaliśmy, wszystko wyjdzie w praniu ;) jak na razie każdy chce odpocząć po trasie. Jeśli chodzi o same wpisy to niestety mam do dyspozycji tylko smartphona więc za wszelkie literówki bardzo przepraszam. Jeśli chodzi o relacje mam nadzieję, że będzie codziennie. Pozdrawiam ze słonecznego Gdańska :)

piątek, 25 lipca 2014

Nocna stacja

 

  Och jak ja kocham te wieczorne wypady. Tego klimatu nie da się opisać, to trzeba po prostu poczuć samemu. Ostatnio wybraliśmy się na niedawno odremontowaną stację. Jest to bardzo rzadki widok szczególnie na takich wsiach. Teraz gdzie się nie spojrzy to praktycznie wszędzie dworce kolejowe zmieniają się w ruinę. Jednak jest to pewien klimat i na pewno dużo wspomnień dla osób, które pamiętają jeszcze lata świetności kolei. No cóż teraz wszystko idzie w kierunku transportu samochodowego, Widzimy te wielkie samochody ciężarowe, które przejeżdżają przez nasze miasta i wsie. 
Musimy jednak pamiętać, że to właśnie kolei zapoczątkowała rozwój transportu. Wszystko zaczęło się od maszyny parowej zbudowanej w 1769 przez Nicolasa-Josepha Cugnota. 


Później technika już tylko szła w górę. Choć pierwsze wzmianki o samochodzie pochodzą z 215 roku p.n.e., a spisane zostały przez Herona z Aleksandrii. No ale dosyć już tej historii.
Dzisiejsza kolei stoi niestety w miejscu i nie rozwija się dalej. W niektórych większych miastach słyszy się że rozbudowują i ulepszają stacje ale po co to komu skoro jest coraz mniej połączeń, a najczęstszymi pociągami które się widzi są pociągi towarowe. 
Nasza przejażdżka na stację ma na celu chociaż trochę ukazania kolei w lepszym świetle. 
Zainteresowałem się tym tematem czytając przygody maszynistów, a że przygoda to nasz cel zaczytałem się w opowiadania kolejowe. 
Dzisiaj tylko tak krótko bo muszę się jeszcze bardziej zagłębić w ten temat. I na koniec zostawiam parę fotek, które udało nam się zrobić. Do zobaczenia! :) 







środa, 23 lipca 2014

Poszukiwacze skarbów

  

  Poszukiwanie skarbów to dopiero przygoda. Jedną z rzeczy, która inspiruje mnie jak i cały team do podróżowania i wycieczek jest tzw. "opencaching". Cóż to jest? Jest to gra terenowa posiadaczy gps. Polega ona na znalezieniu skrzynki (kesza) w portalu opencaching, zapoznaniu się z nią, dlaczego akurat tam się znajduje, co zainspirowało założyciela do założenia jej tam. Potem wystarczy tylko wpisać współrzędne do swojego gps-a i ruszyć w przygodę. W skrzynkach znajdują się różne skarby ale głównym celem jest logbook, który znajduje się w każdym keszu. Każdy poszukiwać po znalezieniu ma obowiązek wpisania się tam w celu udowodnienia, że był i znalazł. Są oczywiście różne typy skrzynek. Nie wszystkie są aż tak proste. Są też skrzynki etapowe tzw. multicache, aby zaliczyć taką skrzynkę trzeba zwiedzić czasem kilka miejsc w celu odnalezienia wskazówek, które mają nas doprowadzić do celu. Przedstawiłem tu dwa typy. Jest ich oczywiście o wiele więcej. Ta strona nie jest jedyna jeśli chodzi o poszukiwania. Jest to głównie polski portal, są także międzynarodowe jak geocaching.
Bawimy się w to już ponad rok i dalej się nie znudziło. Wiele osób, które o tym słyszą zaczyna się śmiać, bo nie rozumie o co tak naprawdę w tym chodzi. Nie polega to tylko na tym żeby jechać i znaleźć. Skrzynki pokazują wiele ciekawych miejsc. Każdy założyciel danej skrzynki opisuje ją. Bardzo często można poznać ciekawe historie, o których nikt wcześniej nie słyszał. Dzięki tym poszukiwaniom można poznać wielu wspaniałych ludzi, których nazywa się keszerami. Organizuje się również wiele spotkań.
W tej zabawie na pewno każdy lubiący podróże jak i adrenalinę znajdzie coś dla siebie. Niektóre kesze chowane są w miejscach niebezpiecznych jak w opuszczonych budynkach, o których można się wiele dowiedzieć, np. do czego służyły. Stare bunkry też są miejscami często odwiedzanymi przez keszerów. 
Do tego nie potrzeba bardzo drogich zabawek no chyba, że ktoś już weźmie się porządnie za poszukiwania. Teraz praktycznie każdy smartfon posiada wbudowany gps, dlatego nie trzeba kupować super drogich gps-ów jak na przykład garmin.
Przez ten rok dowiedziałem się bardzo dużo o mojej okolicy i nie tylko. Przeżyliśmy wiele wspaniałych przygód, niektóre zapierały dech w piersiach. 
Co jeszcze można powiedzieć o tej grze? No cóż każdy sam powinien tego spróbować
i doznać wspaniałych przygód. Czasem w wolnym czasie warto ruszyć tyłek i spróbować czegoś nowego, czegoś co może nas wiele nauczyć. 
Na pewno jeszcze nieraz przytoczę ten temat na blogu. Ale to już będzie opis tylko i wyłącznie samej przygody. Także zapraszam wszystkich do tej wspaniałej podróży. Może kiedyś się zobaczymy przy jakimś skarbie :) 

wtorek, 22 lipca 2014

Pole wiatrakowe

   Dziś pokażę wam chyba największą kontrowersję mojej okolicy, a jest nim pole wiatrakowe, które nadal się rozrasta. Ma tu stanąć ponad 15 największych wiatraków jakie są w Polsce. Wszystko byłoby wspaniałe gdyby nie fakt, że stoją one bardzo blisko domów. W innych krajach takie pola są na totalnym pustkowiu, gdzie nie ma żadnego domostwa.
Aby dowiedzieć się coś więcej na ich temat i zobaczyć je z bliska wybraliśmy się tam na rowerach.
Cóż to są tak naprawdę te wiatraki? Wykorzystują one naturalny czynnik jakim jest wiatr, który napędza turbiny wiatrowe. Energia ta jest uznawana za ekologiczną, ale ma ona również swoje wady, których wcale nie ma tak mało. Od Pana, którego tam spotkaliśmy dowiedzieliśmy się, że wiatraki większość swojej energii wykorzystują na sam rozruch. Wytwarzają one również infradźwięki, niesłyszalne dla naszego ucha, a jakże szkodliwe. Wielu ludzi zaprzecza temu ale głównie są to Ci, którzy zbijają na tym grube pieniądze.
Tyle dowiedzieliśmy się na miejscu, choć nie było łatwo pociągnąć za język tego pracownika.
Nam głównie nie podoba się to co stało się z naturą. Podobno ekologiczne i nie mające negatywnego wpływu na środowisko, więc jesteśmy ciekawi, gdzie podziały się te ptaki od, których roiło się w tamtym regionie i inne zwierzęta. To była nasza miejscówka, gdzie od paru lat robiliśmy zdjęcia. Bardzo często siadaliśmy z aparatami na ambonach i robiliśmy zdjęcia zwierzętom, które podchodziły pod samą wieżyczkę. Od czasu, gdy zaczęto stawiać wiatraki, wszystkie zwierzęta się przeniosły.
Nie jesteśmy jakimiś znawcami elektrowni wiatrowych, ale mówimy to co widzimy. Dlatego nie uwierzę nikomu kto będzie mi wmawiał, że one są takie dobre.
Mamy tylko nadzieję, że ich obecność nie zaszkodzi ludziom. Bo kto wie, może niedługo i ludzie będą musieli się przenosić...




























Drogi do wiatraków są lepsze, niż w niejednej wsi.




niedziela, 20 lipca 2014

Moja okolica

   Po dłuższych przemyśleniach postanowiłem, że pokażę wam moją okolicę, to co w niej najwspanialsze. Oczywiście dalszych podróży i wycieczek nie zabraknie, o to nie musicie się martwić. Po prostu chcę pokazać piękno natury jakie mnie otacza. Moim zdaniem, każdy kto wyruszy dalej w drogę, najpierw powinien poznać swoją okolicę. Uwierzcie mi, że gdybyście wzięli teraz rowery i ruszyli przed siebie jeżdżąc po okolicy większość z Was znalazła, by się w miejscach, o których nawet nie wiedziała. Sam tego doświadczyłem zaczynając moją przygodę z tym wspaniałym sportem.

Dzisiaj mamy kolejny upalny dzień. Słyszałem, że podobno pogoda ma się popsuć na przełomie lipca i sierpnia, w tedy jak będziemy w Gdańsku. Mam nadzieję, że matka natura nie zrobi nam psikusa i nasz pobyt w tym pięknym miejscu będzie udany z piękną pogodą. No ale jeśli nawet to z wszystkiego trzeba się cieszyć. Zawsze znajdziemy coś do zwiedzania chociażby w deszczu.
No ale wracając do dzisiejszego dnia wybraliśmy się na przejażdżkę po naszej okolicy. Nie była to długa droga. Przejeżdżaliśmy przez ośrodek wypoczynkowy, który znajduje się w wiosce obok. No przypominając sobie lata wcześniejsze, to przy dzisiejszej pogodzie basen byłby pełen, ale ze względu na trwające remonty jest zamknięty. Może to i dobrze, bo był bardzo zaniedbany.
Dziś mijaliśmy tylko ludzi spacerujących po całym kompleksie, który znajduje się praktycznie w lesie. Niedługo się tam wybierzemy, będzie co porównać jak już go wyremontują. Spotkaliśmy nawet wędkarzy, których naprawdę podziwiam, że potrafią wysiedzieć w taki upał. Każdy w kapelusiku i przynajmniej z dwoma wędkami obok siebie.
Jadąc już w stronę domku zatrzymaliśmy się nad stawem. Nawet ten staw przy, którym zawsze było chłodniej dziś, aż parował. W końcu termometr pokazał mi dzisiaj 35 stopni w cieniu, więc jestem ciekaw ile było w samym słońcu. Byleby żadna burza do nas nie zawitała. Siedząc nad stawem podziwialiśmy błękitną wodę. Możecie sobie myśleć co chcecie ale staw jest naprawę czysty. Wiem rzadko jest to teraz spotykane. Nawet łabędzie sobie go upodobały.


























No i tak mija kolejny bardzo upalny dzionek. Jedni narzekają ale tak naprawdę wolę taką pogodę niż gdyby miał padać deszcz lub miała być burza. Ludziom to nigdy się nie dogodzi. Za ciepło narzekają, a gdy przyjdzie ochłodzenie i spadnie deszcz znowu marudzą, że chcieliby cieplej. I tak w kółko.
No ale mentalności ludzkiej nie da się zmienić. No a my dalej wracamy do planowania kolejnych wyjazdów.
Na deser zostawiam jeszcze parę fotek. Miłego dnia wszystkim życzę. Do zobaczenia na wycieczkach :)





sobota, 19 lipca 2014

Wypady o zachodzie słońca


    Zachody słońca, chyba nie ma na świecie człowieka, któremu by się nie podobały. Ta złota kula zachodząca gdzieś za horyzontem, pozostawiająca po sobie piękne kolory nieba. Jest to czas, inspirujący wielu artystów. Bardzo często fotografowany jak i malowany. Choć jest to początek zapadającej ciemności, potrafi być bardzo romantyczną chwilą. 
I właśnie ostatnio wybraliśmy się na krótką przejażdżkę o zachodzie słońca. Dni są bardzo upalne, więc postanowiliśmy spędzić je na planowaniu najbliższych tygodni, ale spokojnie o tym dowiecie się w swoim czasie, nie wszystko na raz :) No ale jak to ludzie spędzający zazwyczaj czas aktywnie, nie mogliśmy długo wysiedzieć. Niebo było bezchmurne, a pora już taka późniejsza. Wzięliśmy rowery i ruszyliśmy w mniej zamieszkane miejsca. Po drodze praktycznie nikogo nie spotkaliśmy, wszyscy chowają się przed upałem. Po drodze wyczailiśmy fajną miejscówkę w polach, gdzie zatrzymaliśmy się aby poczekać na zachód słońca. Okazało się, że jednak nie tylko my tam jesteśmy. Towarzyszył nam bociek, który siedział sobie na ambonie i obserwował cóż to robimy z rowerami :)


Niestety nie został on do samego końca, chyba znudziło mu się nasze towarzystwo. No ale trudno zostaliśmy sami w polach. Oczywiście największymi wrogami tego oczekiwania były komary, które nie dawały spokoju. No ale to jest normalka na wycieczkach już trochę się do tego przyzwyczailiśmy. 
No i wreszcie nadszedł ten oczekiwany moment słońce zaczęło chować się za horyzontem, niebo zrobiło się pomarańczowe, a my uradowani, że udało nam się wytrwać. W polach słychać było śpiew świerszczy, a gdzieniegdzie śpiew ptaków, które żegnały dzień. Naprawdę zachody słońca w ładny bezchmurny wieczór, to coś wspaniałego. Polepszy humor nawet po najcięższym dniu. 


piątek, 18 lipca 2014

Dlaczego kolarstwo?


    Dzisiaj chciałbym troszkę poopowiadać, dlaczego akurat kolarstwo a nie na przykład piłka nożna, w którą gra bardzo wiele ludzi lub inny sport. Otóż jak już pisałem o tym wcześniej z rowerem jak i z piłką nożną miałem do czynienia od małego. Rower to był tylko ten mały weekendowy przerywnik. Głównie zajmowałem się futbolem. Kontuzji miałem masę przez które rodzice ciągle narzekali i praktycznie zabraniali mi już uprawiać ten sport. No i pewnie dalej grałbym tylko w piłkę gdyby nie mój przyjaciel. Nie sądziłem, że z kolarstwa można czerpać taką przyjemność.
Teraz jeździmy kiedy tylko znajdziemy wolną chwilę. Czasem już zmęczeni po całym dniu ale i tak wieczorem siadamy i jedziemy. Dzięki rowerowi poznałem masę wspaniałych ludzi. Oczywiście od czasu do czasu z wielką chęcią pogram w nogę żeby powspominać ale na chwilę obecną nie oddałbym mojego roweru za żadne skarby świata ;) Rower jest dla każdego, dlatego ruszmy się czasem i powdychajmy świeżego powietrza, które daje nam jazda na rowerze. 

czwartek, 17 lipca 2014

Plany


   Już niedługo wyjeżdżam do naszego pięknego, Polskiego miasta jakim jest Gdańsk. Byłem tam już kilka razy i zawsze znajdę tam coś nowego do zwiedzenia. Te miasto naprawdę mnie urzekło, nie wiem czy jest jeszcze jakieś do, którego bym tak chętnie wracał. Tym razem, wszystkie moje przeżycia i zwiedzone miejsca będę dokumentował na blogu. 

Prawdopodobnie choć nie jest to do końca pewne, całą ekipą wybierzemy się na święto młodzieży, które odbywać się będzie 21-26 lipca na Górze Świętej Anny. Mamy nadzieję, że uda nam się tam zagościć na parę dni. 

Są to dwa takie większe wyjazdy, które czekają mnie w lipcu. Na pewno wypadną jeszcze jakieś mniejsze, tzw. spontany, które u nas bardzo często się zdarzają. Niestety nie ma, aż tak dużo wolnego czasu, żeby planować coś wcześniej. Często jest tak, że trasy nawet ponad 100km planujemy w czasie drogi. Spotykamy się i dopiero wtedy słychać pytania gdzie tak w ogóle jedziemy :) Ale wszystko ma swój urok. Nie raz z 30km, na miejsce zrobiło się nagle 50km ;) Wszystko jednak ma swoje dobre strony. 

środa, 16 lipca 2014

Zaczynamy naszą podróż :)


   Może na początek krótki opis czym tak naprawdę jest "KMF". Więc zacznijmy od początku. Od dziecka fascynowało mnie poznawanie nowych miejsc jak i jazda na rowerze. Gdy tylko przychodził weekend, tata wyciągał mnie na wycieczki rowerowe. Te chwile na zawsze zostaną mi w pamięci, bo tak naprawdę to właśnie od mojego taty wszystko się zaczęło. 
Za każdym razem kiedy opowiadał i opowiada nadal o swoich przeżyciach napotkanych na wycieczkach w młodości, czuję w sobie ogromną chęć zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy. 
Jednak tata miał coraz mniej czasu na takie wypady rowerowe jak i ja przez szkołę, w której było coraz to więcej nauki. 
Jakieś trzy lata temu, na rower zaczął mnie wyciągać mój przyjaciel. Zaczęło się od krótkich wycieczek do pobliskich wiosek, jakieś 10km w obie strony. Jacy byliśmy w tedy podekscytowani, że udało nam się przejechać taki kawał drogi :) Czas mijał a wycieczki stawały się coraz dłuższe, aż w końcu postanowiliśmy zainwestować w lepsze rowery i sprzęt kolarki. 
Dzisiaj te 10km, które kiedyś były dla nas sukcesem, teraz są rozgrzewką ;) Zaczęliśmy jeździć dalej i dalej poznając nowe drogi leśne i ciekawe miejsca, o których nigdy wcześniej nic nie wiedzieliśmy. 
Do zwiedzania jeszcze bardziej zainspirowała nas gra (może wielu osobom znana), polegająca na szukaniu skrzynek (tzw. keszy) za pomocą gps-a. Początkowo zdawało mi się to bezsensowne, ale po jakimś czasie mój przyjaciel wciągnął mnie w tą zabawę na całego. Pewnie nie udało by mu się to gdyby nie fakt, że dzięki tej zabawie można bardzo dużo zwiedzić i nauczyć się czegoś o historii i o terenie, w którym mieszkamy.
Początkowo jeździliśmy sami ale z upływem czasu dołączali do nas nasi znajomi, którzy powoli sami zaczynali połykać bakcyla. Jeszcze do niedawna jeździliśmy tylko rekreacyjnie ale od pewnego czasu zaczęliśmy jeździć na zawody. Wtedy postanowiłem stworzyć team rowerowy. I tak własnie powstał "KMF".

  Pewnie wielu się teraz zastanawia, a jak to się stało, że wylądowałem na blogu? Otóż często opowiadaliśmy razem z moim przyjacielem o naszych przeżyciach rodzinie i znajomym.
Wszyscy byli bardzo zaciekawieni i zadawali dużo pytań. Początkowo myślałem że robią nam po prostu przyjemność do czasu kiedy to obcy ludzie, zaczęli się ciekawić naszymi podróżami. I tak właśnie postanowiłem założyć bloga, żeby podzielić się moimi jak i całego teamu wrażeniami. 
Blog głównie będzie o tematyce podróżniczej rowerami i nie tylko. Mam nadzieję że zainspiruje wielu innych ludzi którzy także wezmą rower, samochód lub inny środek lokomocji i znaczną poznawać swoje okolice i nie tylko.