wtorek, 26 sierpnia 2014

Zamek Królewski w Olsztynie













   Budowę zamku w Olsztynie przypisuje się powszechnie inicjatywie króla Kazimierza Wielkiego, choć wśród niektórych historyków panuje pogląd, że już wcześniej stała tam należąca do biskupa krakowskiego Jana Muskaty murowana warownia. Prawdopodobnie nosiła ona nazwę Przymiłowice, przemianowaną na Olsztyn w latach 30-ych bądź 40-ych XIV wieku. Najstarszy zachowany zapis na temat twierdzy królewskiej pochodzi z roku 1349 i wymienia pierwszego znanego nam zarządcę Zdziśko burgrabię de Olsten. Jej głównym zadaniem była ochrona południowo-zachodnich rubierzy Państwa Polskiego przed najazdem ze strony Śląska i Czech, a jako jedno z pierwszych tego typu i najbardziej ufortyfikowane na Jurze miejsce to cieszyło się dużym zainteresowaniem ze strony władcy, który przebywał tu osobiście co najmniej pięciokrotnie, ostatni raz w roku 1369, gdy nadał tzw. prawo średzkie dla pobliskiego Przyrowa.

piątek, 22 sierpnia 2014

Pałac Raczyńskich i Dworek Krasińskich


Dwór najprawdopodobniej z roku 1581, przebudowany w formę piętrowej kamienicy przez Jana Silnickiego – protestanta, na miejscu istniejącego wcześniej w tym miejscu dworu obronnego z wieżą, wybudowanego przez Jelitczyków, a przejętego później przez Szreniawitów (Potockich). Dwór wymieniony jako zamek odsprzedał w 1625r. następny właściciel Jan Koryciński – Stanisławowi Koniecpolskiemu, który przekazał go bratankowi Janowi Koniecpolskiemu – założycielowi Janowa. Kolejnymi właścicielami zamku byli Potoccy, a następnie nadaniem carycy Katarzyny II przejęli go Książęta Kurlandzcy – Bironowie, którzy nie mieszkali w Potoku. Niezamieszkały zamek stopniowo podupadał i następni właściciele Szaniawscy, a później Pruszkowie nie remontowali go i mieszkali tylko w części budynku. W 1829r. zamek nie nadawał się do zamieszkania, dlatego Stanisław Leski wybudował obok dworek parterowy w którym mieszkali kolejni właściciele Potoku – Skarżyńscy i Pintowscy. Posiadłości potockie były wtedy zadłużone a zamek stał w tym czasie pusty i obracał się w ruinę. W 1851r. dobra złotopotockie zakupił generał hr. Wincenty Krasiński i on przebudował w roku 1856 zamek w rezydencje pałacową w stylu pseudoklasycystycznym z elementami neorenesansowymi. Rok później w 1857r. wraz r rodziną spędzał tutaj wakacje Zygmunt Krasiński. Jesienią zmarła najmłodsza córka poety – 4-letnia Elżbietka, pochowana w kościele w Złotym Potoku. Pałac od tej pory stał nie zamieszkały aż do roku 1877, kiedy to sprowadziła się tutaj starsza córka Zygmunta Krasińskiego – Maria Beatrix, która wyszła za mąż za hr. Aleksandra Raczyńskiego. Pałac został wtedy wyremontowany i doposażony w meble, obrazy i sprzęty. Po jej wczesnej śmierci od 1886r. do 1903r. w pałacu mieszkał plenipotent małoletniego wnuka poety Karola Raczyńskiego - Tadeusz Dzierżykraj – Morawski herbu Nałęcz.
Pałac od 1903r. do 1905r. został gruntownie przebudowany wg. projektu Jana Heuricha i Zygmunta Hendla. Hrabia Karol Raczyński ożenił się z Księżną Stefanią Czetwertyńską i przygotował pałac jako swoje gniazdo rodzinne. Front zwrócony na zachód zdobi pięcioosiowy ryzalit, zakończony trójkątnym przyczółkiem z kartuszem herbowym. W północnym skrzydle znajdowała się romantyczna wieża, którą ze względów strategicznych rozebrano w połowie 1939r. Przed portykiem, zdobiącym główne wejście do pałacu ustawione są dwa marmurowe lwy, podtrzymujące tarcze herbowe: Nałęcz (przewiązka) – Hrabiów Raczyńskich i Czetwertyński I (Święty Jerzy zabijający smoka) – Książąt Czetwertyńskich.
Były one ukryte na czas wojny i zakopane w miejscu w którym stoją. Po wkroczeniu hitlerowcy zajęli pałac i przenieśli hrabiów Raczyńskich do dworku. W 1944r. wysiedlili hrabiów do Częstochowy, aby nie widzieli dokonywanej kradzieży. Najcenniejsze wyposażenie pałacu wywieźli Niemcy w 1945r. Resztę zniszczyli po wkroczeniu Rosjanie rozpalając w pałacu resztkami mebli ognisko, aby się ogrzać. Władze komunistyczne zabroniły Raczyńskim po wojnie powrotu do Złotego Potoku pod groźbą aresztu, a dobra złotopotockie zostały rozparcelowane jako pierwsze w kraju. Ostatni właściciel Złotego Potoku hrabia Karol Raczyński – wnuk Zygmunta Krasińskiego zmarł w nędzy ze zgryzoty w Łodzi w 1946r. i został pochowany w złotopotockim Kościele. Jego żona Stefania z Czetwertyńskich wyjechała po jego śmierci do Anglii. Pozwolono Jej zabrać ze sobą tylko jedną walizkę. Po wojnie w pałacu mieściło się Technikum Rolnicze, później Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego a obecnie oddział Zespołu Parków Krajobrazowych i niewielka wystawa przyrodnicza. Po wojnie budynek był 4-krotnie remontowany.




Cały park otaczający pałac jest bardzo piękny. Można swobodnie sobie spacerować i podziwiać pływające ptactwo w jeziorze jak i wiele innych ciekawych obiektów.
Niestety do środka nie da się wejść ponieważ wszystkie wejścia są bardzo dobrze zamknięte. Do okien od środka wmontowano kraty więc chyba nikt nie da rady tam wejść a szkoda bo na pewno byłoby co podziwiać.
Obok w domu Raczyńskich znajduje się muzeum, w którym znajduje się dużo ciekawych rzeczy.
Bardzo zachęcam do przyjazdu i zwiedzenia tego miejsca.

Niedaleko od pałacu znajdują się jeszcze inne atrakcje jak jazda konna, gdzie kiedyś znajdowały się stajnie pałacowe i paintball. Także każdy znajdzie coś dla siebie :)    





























Źródła: http://janow.pl/index.php?s=s&t=1&i=67

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Ruiny zamku Ostrężnik

    


   Kompletnie zrujnowany tajemniczy zamek, o którym nie ma żadnych informacji w kronikach. Znajduje się w lesie na wzgórzu ze skałą. Z zamkiem sąsiaduje inna wapienna skała z jaskinią, która łączyła się z nim korytarzami. W ogóle podziemnych korytarzy było tu więcej, ale zostały już zasypane. Obiekt składał się kiedyś z zamku górnego i dolnego (z jednym lub dwoma podzamczami (majdanami gospodarczymi) oddzielonego głęboką nawodnioną fosą. Zamek dolny otoczony był wałami z palisadą. Prowadziły przez nie prawdopodobnie dwa wjazdy do zamku dolnego od strony płd.-wsch. i płd.zach. Zamek górny z budynkiem mieszkalnym otoczony był murem i posiadał na pewno jedną wieżę od południa wysuniętą poza lico murów o wymiarach 6x9 m. Sporną kwestią jest czy była to wieża bramna czy tylko obronna. Istnienie pod nią zasypanych podziemi może sugerować że raczej nie była bramną. Druga wieża mogla być

środa, 13 sierpnia 2014

Podsumowanie wyjazdu do Gdańska

  No i jesteśmy już w domu. Nasz pobyt w Gdańsku niestety dobiegł końca ale trzeba iść dalej. W tym roku pogoda, o którą tak się baliśmy była fantastyczna. Codziennie wysoka temperatura i morze, które miało 24 stopnie. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak ciepłą wodą nad naszym Polskim morzem.
Staraliśmy się opisać wszystkie miejsca, które nam przypadły do gustu. Także kolejny raz te wspaniałe miasto nas nie zawiodło.
Teraz zabieramy się do planowania kolejnych wypadów a mamy dużo pomysłów, czekamy tylko na lepszą pogodę, bo ostatnio jest nie bardzo.
A teraz obiecane zdjęcia, także miłego oglądania ;)

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Sopot i Gdynia

   Kolejny dzień podróży i tym razem dotarliśmy do Sopotu. Piękna pogoda słońce, aż przypalało naszą skórę. Tłumy oczywiście jak zawsze, ciężko było się gdziekolwiek dostać. Będąc już w Sobocie nie można nie wejść na sławne molo. Kolejka po bilety była dosyć solidna. No ale cóż gdzie dzisiaj nie ma kolejek.
Kupiliśmy bilet i weszliśmy podziwiać. Molo jak molo duże ale najciekawsze dla wszystkich i tak były łodzie. Chcieliśmy przepłynąć się tym dużym pirackim statkiem ale niestety uciekł nam, a nie chciało nam się czekać na jego powrót. Popodziwialiśmy piękne łodzie i wróciliśmy do bramek mola. Nagle wszyscy zgłodnieli i musieliśmy coś zjeść. Weszliśmy do pobliskiej restauracji. Jedzenie nawet dobre a ceny nie znowu jakieś z kosmosu. po obiedzie udaliśmy się dalej. Bardzo ciekawy jest ten krzywy domek, który mijaliśmy po drodze. Większość zastanawiała się jak go zbudowano ale niestety nie można było się nikogo spytać.


środa, 6 sierpnia 2014

Gdańskie ZOO

    Tym razem postanowiliśmy wybrać się do ZOO. Gdański ogród zoologiczny jest jednym z największych w Polsce. Otwarto go 1 maja 1954 roku, a pierwszymi jego mieszkańcami zostały ofiarowane przez mieszkańców Trójmiasta małe zwierzęta takie jak króliki, świnki morskie, lisy, sarenki, bażanty a także małpy i papugi, które zaś były darem od marynarzy. W maju 1954 roku do oliwskiego zoo przybył pierwszy żubr o imieniu Puszczam, bardzo ciekawe imię :) A w czerwcu tego roku jako dar warszawskiego ogrodu zoologicznego przyjechała do Gdańska para wilków Misio i Łątka, rodzice licznego potomstwa, które zasiliło kolekcje wielu krajów świata. Zoo w Oliwie zawdzięcza swoją rozbudowę na przełomie lat 50 i 60 XX wieku przede wszystkim pracownikom ogrodu, w tym pierwszemu dyrektorowi Michałowi Massalskiemu, oraz mieszkańcom Trójmiasta, którzy w czynie społecznym wykonali znaczną część pracy. W ten sposób powstała trasa zwiedzania, drogi dojazdowe i gospodarcze. Poszerzono i pogłębiono
naturalne rozlewiska wodne, przystosowując je do potrzeb zwierząt, osuszono tereny podmokłe zamieniając je na wybiegi z małymi stawami. Przebudowano i powiększono pomieszczenia dla małp, drapieżników i ptaków. Wytyczono kilkanaście wybiegów dla zwierząt kopytnych, budując ponadto z dużych głazów narzutowych wybiegi dla lam i owiec grzywiastych. Foki i pingwiny otrzymały baseny z przepływową wodą źródlaną. Ogromu pracy, którą przed laty wykonali nieodpłatnie entuzjaści gdańskiego ogrodu zoologicznego, nie sposób przecenić.
Także to taka mała historia, o której opowiedział nam pewien pan, którego poznaliśmy na miejscu. Co do naszego odczucia na temat tego zoo. Bardzo miło spędziło się tam czas, naprawdę jest to bardzo duże zoo, o wiele większe niż przykładowo w Opolu, zwierząt jest mnóstwo. Można było się bardzo dużo dowiedzieć o zwierzętach, z którymi mamy do czynienia na co dzień jak i tymi egzotycznymi. Bardzo spodobał tam się słoń, który był bardzo towarzyski. Szkoda tylko, że ludzie nie potrafią czytać "zakaz karmienia zwierząt", a te zakazy to tylko dla naszego dobra. Potem gdy coś się komuś stanie jest już za późno i dopiero wtedy wyciągamy wnioski i myślimy co by było gdyby. Także zapraszamy każdego miłośnika zwierząt do gdańskiego zoo, na pewno nie będziecie żałować. Warto w czasie wakacje wybrać się na małą wycieczkę edukacyjną.
Także tak minął nam kolejny dzień, tym razem spędzony ze zwierzętami :)


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Gdański park Reagana

Dziś opisze wam czym Trójmiasto może się chwalić. Są to parki znajdujące się przy morzu. Ja opiszę wam park Reagana, którym codziennie spacerowałem czy to na plażę czy po prostu, żeby podziwiać jego piękno, a jest naprawdę co. Przy wejściach od razu widzimy dziwne budowle. Nikt tak naprawdę nie wie, co one mają symbolizować. Jedne to stos kolorowych krzeseł ustawionych w kupie, drugie kolorowe trąby. Jest ich tam kilka, a każda symbolizuje co innego. Zdjęcia wrzuce, gdy już wrócę do domy i będę miał dostęp do komputera. Przez park biegnie owa ścieżka rowerowa, o której już pisałem. W parku można spotkać bardzo wielu ludzi, którzy biegają. Tamtejsza ludność jak zauważyłem bardzo to lubi, a park umożliwia im uprawianie tego sportu. W parku znajduje się również siłownia, z której naprawdę super się korzysta. Szkoda że u nas nie ma takiego sprzętu. Park wyposażony jest w wiele ławek. Są również skwerki ze
stolikami, które również mogą być wykorzystane do gry w szachy za sprawą wymalowanej szachownicy. Często spotykałem tam głównie starszych ludzi, którzy sobie pogrywali. Znalazłem także miejsce przeznaczone do gry w kule czego nie widziałem jeszcze w żadnym Polskim parku. Za granicą jak na przykład w Hiszpanii jest to bardzo popularna gra i często widuje się takie miejsca w parkach. Tamtejsi ludzie wykorzystują park jak tylko się da. Wielu gra w piłkę lub paletki co jest niedopuszczalne w innych miastach spowodu praktycznie zakazu wchodzenia na trawnik, a spotkałem już się z takimi. Nawet tamtejszy klub karate znalazł dla siebie miejsce.
Trzeba pochwalić wadze miasta, że wykorzystali pieniądze właśnie na taką rekreacje, z której powinny słynąć nadmorskie miasta wypoczynkowe. Także tyle w tym temacie. Pozdrawiam wszystkich ;)

sobota, 2 sierpnia 2014

Gdańska Starówka

Tym razem wybraliśmy się na Starówkę Gdańską. Dojechaliśmy na miejsce tramwajem, który nie był bardzo zapełniony. Udało się nawet usiąść, co zdarzało mi się bardzo rzadko. Można by tu poruszyć temat kupowania biletów i wsiadania na gapę, ponieważ na tak krótkiej trasie jaką jechaliśmy, aż dwie osoby zostały spisane za brak biletu. Ale moim zdaniem nie o tym chcielibyście czytać. Teraz odbywa się słynny jarmark dominikanski, dlatego od samego początku stały stragany. Byłem tu już kilka razy na jarmarku ale pierwszy raz widziałem tylu sprzedających Arabów, niektórzy nawet nie potrafili się porozumieć no ale cóż. Można było tam podziwiać wiele przedmiotów związanych z innymi kulturami. Oczywiście jak to my bardzo nas to zaciekawiło. Szkoda, że nie można było z nimi porozmawiać. Niestety żaden z nas po arabsku nie potrafi. Idąc dalej nie mogliśmy przejść obojętnie obok naszej ulubionej lodziarni naprawdę niebo w ustach ;)
Ludzi jak zawsze pełno, brakowało tylko atmosfery klucacych się sprzedawców jak za dawnych czasów. Przez dłuższy czas podziwialiśmy wspaniałe stare budownictwo, którego oczywiście tam nie brakuje. Z rynku było widać ogromny diabelski młyn. Chwilę jeszcze pospacerowaliśmy po starym mieście i udaliśmy się do domu. Podsumowując Gdańską Starówke naprawdę mamy być z czego dumni, mając takie dzieła architektury w Polsce. Więcej zdjęć postaram się wrzucić, gdy wrócimy już z Gdańska, ponieważ większość mam w aparacie lub kamerze. Teraz zostawiam parę z telefonu ;)

piątek, 1 sierpnia 2014

Ścieżki rowerowe w Trójmieście

No i mamy kolejny piękny i upalny dzień. Słońce przypala nas na plaży i woda schładza ;)
Dziś chce poruszyć temat tutejszych ścieżek rowerowych. Jest to na pewno sprawa, o której mógłbym się wypowiadać razem z ekipą bardzo i to bardzo długo.
Jeżdżąc po naszych regionach na rowerze, nie spotkałem się jeszcze z takimi ścieżkami.
Pojechaliśmy nią z Gdańska do samego Sopotu, a można było jeszcze dalej. Jak się dowiedziałem biegnie ona przez całe trójmiasto. Nie jest to kostka brukowa lecz beton. Jeździ się po niej znakomicie. Nigdy nie widziałem tak uczęszczanej ścieżki przez rowerzystów. Trzeba naprawdę uważać, bo ruch jak na trasie szybkiego ruchu i naprawdę nie przesadzam ;) Biegnie ona cały czas obok deptaka, gdzie spacerują sobie ludzie. Ale spokojnie, żadnemu spacerującemu się nie przeszkadza, ponieważ dzielą nas małe skwerki z ławkami i drzewa. Niestety trzeba trochę po narzekać na rolkarzy. Mają oni zakaz uczęszczania na ścieżce, a i tak ich nie brakuje. Potem zdarzają się wypadki ale jest już niestety za późno. Położona jest ona praktycznie przy brzegu morza. Gdyby nie drzewa na wydmach można by podziwiać morze jadąc rowerem, to by już było genialne ale i tak nie można narzekać. Naprawdę szkoda, że u nas nie ma takich ścieżek. Jeśli już jakaś jest to biegnie przez miasto i poza nim się kończy. Największy plus jest taki, że nie jest to kostka brukowa po, której jeździ się okropnie, a naprawdę wiem o czym mówię i pewnie większość mnie poprze. Także jest to apel do władz aby zrobili więcej ścieżek rowerowych ale takich prawdziwych, a nie wyłożonych żwirem bo takie już też napotkałem. Słyszałem,
że coś ma powstać brzegiem Wisły ale ciekawe kiedy się tego doczekamy i jak to będzie wyglądać. Pozdrawiam wszystkich ze słonecznego Gdańska! :)