czwartek, 11 września 2014

Grota Niedźwiedzia

    No i mamy w końcu kontynuacje ostatniego wpisu. Niestety nawał pracy musiał, aż tak przedłużyć jego napisanie. No ale co by na dobre nie wyszło mamy dużo materiałów na najbliższy czas, no i parę zmian ale
o tym będzie później.
Kontynuacją naszej wycieczki po młynie była wielu znana "grota niedźwiedzia", która znajduje się 
w złotym potoku. Jest to dosłownie kawałek od młyna, więc każdy zwiedzający poprzedni obiekt nie może na nim poprzestać. 
Ogólnodostępna dla turystów Jaskinia Grota Niedźwiedzia ma ok. 70 m długości i jest grotą o rozwinięciu poziomym, nienastręczającą trudności podczas zwiedzania. Składa się z podpartej kolumną komory oraz odchodzących z niej trzech korytarzy. Powstała w

wtorek, 2 września 2014

Młyn Kołaczew




   Jeden z wielu drewnianych młynów wodnych, które niegdyś stały nad rzeką Wiercicą. Nazwa młyna wzięła się od "kołaczenia", czyli charakterystycznego dźwięku, jaki przez wieki wydawało koło wodne w czasie pracy.

Napędzany obecnie energią elektryczną młyn jest jednym z najstarszych w  miejscowości Złoty Potok. Źródła historyczne podają, iż w roku 1473 młyn z młynarzem Piotrem Palisem należał do Piotra Potockiego herbu Szreniawa. Stojący do dziś młyn Kołaczew stanął w 1807 roku, na miejscu wcześniejszego, jako młyn

wtorek, 26 sierpnia 2014

Zamek Królewski w Olsztynie













   Budowę zamku w Olsztynie przypisuje się powszechnie inicjatywie króla Kazimierza Wielkiego, choć wśród niektórych historyków panuje pogląd, że już wcześniej stała tam należąca do biskupa krakowskiego Jana Muskaty murowana warownia. Prawdopodobnie nosiła ona nazwę Przymiłowice, przemianowaną na Olsztyn w latach 30-ych bądź 40-ych XIV wieku. Najstarszy zachowany zapis na temat twierdzy królewskiej pochodzi z roku 1349 i wymienia pierwszego znanego nam zarządcę Zdziśko burgrabię de Olsten. Jej głównym zadaniem była ochrona południowo-zachodnich rubierzy Państwa Polskiego przed najazdem ze strony Śląska i Czech, a jako jedno z pierwszych tego typu i najbardziej ufortyfikowane na Jurze miejsce to cieszyło się dużym zainteresowaniem ze strony władcy, który przebywał tu osobiście co najmniej pięciokrotnie, ostatni raz w roku 1369, gdy nadał tzw. prawo średzkie dla pobliskiego Przyrowa.

piątek, 22 sierpnia 2014

Pałac Raczyńskich i Dworek Krasińskich


Dwór najprawdopodobniej z roku 1581, przebudowany w formę piętrowej kamienicy przez Jana Silnickiego – protestanta, na miejscu istniejącego wcześniej w tym miejscu dworu obronnego z wieżą, wybudowanego przez Jelitczyków, a przejętego później przez Szreniawitów (Potockich). Dwór wymieniony jako zamek odsprzedał w 1625r. następny właściciel Jan Koryciński – Stanisławowi Koniecpolskiemu, który przekazał go bratankowi Janowi Koniecpolskiemu – założycielowi Janowa. Kolejnymi właścicielami zamku byli Potoccy, a następnie nadaniem carycy Katarzyny II przejęli go Książęta Kurlandzcy – Bironowie, którzy nie mieszkali w Potoku. Niezamieszkały zamek stopniowo podupadał i następni właściciele Szaniawscy, a później Pruszkowie nie remontowali go i mieszkali tylko w części budynku. W 1829r. zamek nie nadawał się do zamieszkania, dlatego Stanisław Leski wybudował obok dworek parterowy w którym mieszkali kolejni właściciele Potoku – Skarżyńscy i Pintowscy. Posiadłości potockie były wtedy zadłużone a zamek stał w tym czasie pusty i obracał się w ruinę. W 1851r. dobra złotopotockie zakupił generał hr. Wincenty Krasiński i on przebudował w roku 1856 zamek w rezydencje pałacową w stylu pseudoklasycystycznym z elementami neorenesansowymi. Rok później w 1857r. wraz r rodziną spędzał tutaj wakacje Zygmunt Krasiński. Jesienią zmarła najmłodsza córka poety – 4-letnia Elżbietka, pochowana w kościele w Złotym Potoku. Pałac od tej pory stał nie zamieszkały aż do roku 1877, kiedy to sprowadziła się tutaj starsza córka Zygmunta Krasińskiego – Maria Beatrix, która wyszła za mąż za hr. Aleksandra Raczyńskiego. Pałac został wtedy wyremontowany i doposażony w meble, obrazy i sprzęty. Po jej wczesnej śmierci od 1886r. do 1903r. w pałacu mieszkał plenipotent małoletniego wnuka poety Karola Raczyńskiego - Tadeusz Dzierżykraj – Morawski herbu Nałęcz.
Pałac od 1903r. do 1905r. został gruntownie przebudowany wg. projektu Jana Heuricha i Zygmunta Hendla. Hrabia Karol Raczyński ożenił się z Księżną Stefanią Czetwertyńską i przygotował pałac jako swoje gniazdo rodzinne. Front zwrócony na zachód zdobi pięcioosiowy ryzalit, zakończony trójkątnym przyczółkiem z kartuszem herbowym. W północnym skrzydle znajdowała się romantyczna wieża, którą ze względów strategicznych rozebrano w połowie 1939r. Przed portykiem, zdobiącym główne wejście do pałacu ustawione są dwa marmurowe lwy, podtrzymujące tarcze herbowe: Nałęcz (przewiązka) – Hrabiów Raczyńskich i Czetwertyński I (Święty Jerzy zabijający smoka) – Książąt Czetwertyńskich.
Były one ukryte na czas wojny i zakopane w miejscu w którym stoją. Po wkroczeniu hitlerowcy zajęli pałac i przenieśli hrabiów Raczyńskich do dworku. W 1944r. wysiedlili hrabiów do Częstochowy, aby nie widzieli dokonywanej kradzieży. Najcenniejsze wyposażenie pałacu wywieźli Niemcy w 1945r. Resztę zniszczyli po wkroczeniu Rosjanie rozpalając w pałacu resztkami mebli ognisko, aby się ogrzać. Władze komunistyczne zabroniły Raczyńskim po wojnie powrotu do Złotego Potoku pod groźbą aresztu, a dobra złotopotockie zostały rozparcelowane jako pierwsze w kraju. Ostatni właściciel Złotego Potoku hrabia Karol Raczyński – wnuk Zygmunta Krasińskiego zmarł w nędzy ze zgryzoty w Łodzi w 1946r. i został pochowany w złotopotockim Kościele. Jego żona Stefania z Czetwertyńskich wyjechała po jego śmierci do Anglii. Pozwolono Jej zabrać ze sobą tylko jedną walizkę. Po wojnie w pałacu mieściło się Technikum Rolnicze, później Wojewódzki Ośrodek Postępu Rolniczego a obecnie oddział Zespołu Parków Krajobrazowych i niewielka wystawa przyrodnicza. Po wojnie budynek był 4-krotnie remontowany.




Cały park otaczający pałac jest bardzo piękny. Można swobodnie sobie spacerować i podziwiać pływające ptactwo w jeziorze jak i wiele innych ciekawych obiektów.
Niestety do środka nie da się wejść ponieważ wszystkie wejścia są bardzo dobrze zamknięte. Do okien od środka wmontowano kraty więc chyba nikt nie da rady tam wejść a szkoda bo na pewno byłoby co podziwiać.
Obok w domu Raczyńskich znajduje się muzeum, w którym znajduje się dużo ciekawych rzeczy.
Bardzo zachęcam do przyjazdu i zwiedzenia tego miejsca.

Niedaleko od pałacu znajdują się jeszcze inne atrakcje jak jazda konna, gdzie kiedyś znajdowały się stajnie pałacowe i paintball. Także każdy znajdzie coś dla siebie :)    





























Źródła: http://janow.pl/index.php?s=s&t=1&i=67

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Ruiny zamku Ostrężnik

    


   Kompletnie zrujnowany tajemniczy zamek, o którym nie ma żadnych informacji w kronikach. Znajduje się w lesie na wzgórzu ze skałą. Z zamkiem sąsiaduje inna wapienna skała z jaskinią, która łączyła się z nim korytarzami. W ogóle podziemnych korytarzy było tu więcej, ale zostały już zasypane. Obiekt składał się kiedyś z zamku górnego i dolnego (z jednym lub dwoma podzamczami (majdanami gospodarczymi) oddzielonego głęboką nawodnioną fosą. Zamek dolny otoczony był wałami z palisadą. Prowadziły przez nie prawdopodobnie dwa wjazdy do zamku dolnego od strony płd.-wsch. i płd.zach. Zamek górny z budynkiem mieszkalnym otoczony był murem i posiadał na pewno jedną wieżę od południa wysuniętą poza lico murów o wymiarach 6x9 m. Sporną kwestią jest czy była to wieża bramna czy tylko obronna. Istnienie pod nią zasypanych podziemi może sugerować że raczej nie była bramną. Druga wieża mogla być

środa, 13 sierpnia 2014

Podsumowanie wyjazdu do Gdańska

  No i jesteśmy już w domu. Nasz pobyt w Gdańsku niestety dobiegł końca ale trzeba iść dalej. W tym roku pogoda, o którą tak się baliśmy była fantastyczna. Codziennie wysoka temperatura i morze, które miało 24 stopnie. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak ciepłą wodą nad naszym Polskim morzem.
Staraliśmy się opisać wszystkie miejsca, które nam przypadły do gustu. Także kolejny raz te wspaniałe miasto nas nie zawiodło.
Teraz zabieramy się do planowania kolejnych wypadów a mamy dużo pomysłów, czekamy tylko na lepszą pogodę, bo ostatnio jest nie bardzo.
A teraz obiecane zdjęcia, także miłego oglądania ;)

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Sopot i Gdynia

   Kolejny dzień podróży i tym razem dotarliśmy do Sopotu. Piękna pogoda słońce, aż przypalało naszą skórę. Tłumy oczywiście jak zawsze, ciężko było się gdziekolwiek dostać. Będąc już w Sobocie nie można nie wejść na sławne molo. Kolejka po bilety była dosyć solidna. No ale cóż gdzie dzisiaj nie ma kolejek.
Kupiliśmy bilet i weszliśmy podziwiać. Molo jak molo duże ale najciekawsze dla wszystkich i tak były łodzie. Chcieliśmy przepłynąć się tym dużym pirackim statkiem ale niestety uciekł nam, a nie chciało nam się czekać na jego powrót. Popodziwialiśmy piękne łodzie i wróciliśmy do bramek mola. Nagle wszyscy zgłodnieli i musieliśmy coś zjeść. Weszliśmy do pobliskiej restauracji. Jedzenie nawet dobre a ceny nie znowu jakieś z kosmosu. po obiedzie udaliśmy się dalej. Bardzo ciekawy jest ten krzywy domek, który mijaliśmy po drodze. Większość zastanawiała się jak go zbudowano ale niestety nie można było się nikogo spytać.


środa, 6 sierpnia 2014

Gdańskie ZOO

    Tym razem postanowiliśmy wybrać się do ZOO. Gdański ogród zoologiczny jest jednym z największych w Polsce. Otwarto go 1 maja 1954 roku, a pierwszymi jego mieszkańcami zostały ofiarowane przez mieszkańców Trójmiasta małe zwierzęta takie jak króliki, świnki morskie, lisy, sarenki, bażanty a także małpy i papugi, które zaś były darem od marynarzy. W maju 1954 roku do oliwskiego zoo przybył pierwszy żubr o imieniu Puszczam, bardzo ciekawe imię :) A w czerwcu tego roku jako dar warszawskiego ogrodu zoologicznego przyjechała do Gdańska para wilków Misio i Łątka, rodzice licznego potomstwa, które zasiliło kolekcje wielu krajów świata. Zoo w Oliwie zawdzięcza swoją rozbudowę na przełomie lat 50 i 60 XX wieku przede wszystkim pracownikom ogrodu, w tym pierwszemu dyrektorowi Michałowi Massalskiemu, oraz mieszkańcom Trójmiasta, którzy w czynie społecznym wykonali znaczną część pracy. W ten sposób powstała trasa zwiedzania, drogi dojazdowe i gospodarcze. Poszerzono i pogłębiono
naturalne rozlewiska wodne, przystosowując je do potrzeb zwierząt, osuszono tereny podmokłe zamieniając je na wybiegi z małymi stawami. Przebudowano i powiększono pomieszczenia dla małp, drapieżników i ptaków. Wytyczono kilkanaście wybiegów dla zwierząt kopytnych, budując ponadto z dużych głazów narzutowych wybiegi dla lam i owiec grzywiastych. Foki i pingwiny otrzymały baseny z przepływową wodą źródlaną. Ogromu pracy, którą przed laty wykonali nieodpłatnie entuzjaści gdańskiego ogrodu zoologicznego, nie sposób przecenić.
Także to taka mała historia, o której opowiedział nam pewien pan, którego poznaliśmy na miejscu. Co do naszego odczucia na temat tego zoo. Bardzo miło spędziło się tam czas, naprawdę jest to bardzo duże zoo, o wiele większe niż przykładowo w Opolu, zwierząt jest mnóstwo. Można było się bardzo dużo dowiedzieć o zwierzętach, z którymi mamy do czynienia na co dzień jak i tymi egzotycznymi. Bardzo spodobał tam się słoń, który był bardzo towarzyski. Szkoda tylko, że ludzie nie potrafią czytać "zakaz karmienia zwierząt", a te zakazy to tylko dla naszego dobra. Potem gdy coś się komuś stanie jest już za późno i dopiero wtedy wyciągamy wnioski i myślimy co by było gdyby. Także zapraszamy każdego miłośnika zwierząt do gdańskiego zoo, na pewno nie będziecie żałować. Warto w czasie wakacje wybrać się na małą wycieczkę edukacyjną.
Także tak minął nam kolejny dzień, tym razem spędzony ze zwierzętami :)


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Gdański park Reagana

Dziś opisze wam czym Trójmiasto może się chwalić. Są to parki znajdujące się przy morzu. Ja opiszę wam park Reagana, którym codziennie spacerowałem czy to na plażę czy po prostu, żeby podziwiać jego piękno, a jest naprawdę co. Przy wejściach od razu widzimy dziwne budowle. Nikt tak naprawdę nie wie, co one mają symbolizować. Jedne to stos kolorowych krzeseł ustawionych w kupie, drugie kolorowe trąby. Jest ich tam kilka, a każda symbolizuje co innego. Zdjęcia wrzuce, gdy już wrócę do domy i będę miał dostęp do komputera. Przez park biegnie owa ścieżka rowerowa, o której już pisałem. W parku można spotkać bardzo wielu ludzi, którzy biegają. Tamtejsza ludność jak zauważyłem bardzo to lubi, a park umożliwia im uprawianie tego sportu. W parku znajduje się również siłownia, z której naprawdę super się korzysta. Szkoda że u nas nie ma takiego sprzętu. Park wyposażony jest w wiele ławek. Są również skwerki ze
stolikami, które również mogą być wykorzystane do gry w szachy za sprawą wymalowanej szachownicy. Często spotykałem tam głównie starszych ludzi, którzy sobie pogrywali. Znalazłem także miejsce przeznaczone do gry w kule czego nie widziałem jeszcze w żadnym Polskim parku. Za granicą jak na przykład w Hiszpanii jest to bardzo popularna gra i często widuje się takie miejsca w parkach. Tamtejsi ludzie wykorzystują park jak tylko się da. Wielu gra w piłkę lub paletki co jest niedopuszczalne w innych miastach spowodu praktycznie zakazu wchodzenia na trawnik, a spotkałem już się z takimi. Nawet tamtejszy klub karate znalazł dla siebie miejsce.
Trzeba pochwalić wadze miasta, że wykorzystali pieniądze właśnie na taką rekreacje, z której powinny słynąć nadmorskie miasta wypoczynkowe. Także tyle w tym temacie. Pozdrawiam wszystkich ;)

sobota, 2 sierpnia 2014

Gdańska Starówka

Tym razem wybraliśmy się na Starówkę Gdańską. Dojechaliśmy na miejsce tramwajem, który nie był bardzo zapełniony. Udało się nawet usiąść, co zdarzało mi się bardzo rzadko. Można by tu poruszyć temat kupowania biletów i wsiadania na gapę, ponieważ na tak krótkiej trasie jaką jechaliśmy, aż dwie osoby zostały spisane za brak biletu. Ale moim zdaniem nie o tym chcielibyście czytać. Teraz odbywa się słynny jarmark dominikanski, dlatego od samego początku stały stragany. Byłem tu już kilka razy na jarmarku ale pierwszy raz widziałem tylu sprzedających Arabów, niektórzy nawet nie potrafili się porozumieć no ale cóż. Można było tam podziwiać wiele przedmiotów związanych z innymi kulturami. Oczywiście jak to my bardzo nas to zaciekawiło. Szkoda, że nie można było z nimi porozmawiać. Niestety żaden z nas po arabsku nie potrafi. Idąc dalej nie mogliśmy przejść obojętnie obok naszej ulubionej lodziarni naprawdę niebo w ustach ;)
Ludzi jak zawsze pełno, brakowało tylko atmosfery klucacych się sprzedawców jak za dawnych czasów. Przez dłuższy czas podziwialiśmy wspaniałe stare budownictwo, którego oczywiście tam nie brakuje. Z rynku było widać ogromny diabelski młyn. Chwilę jeszcze pospacerowaliśmy po starym mieście i udaliśmy się do domu. Podsumowując Gdańską Starówke naprawdę mamy być z czego dumni, mając takie dzieła architektury w Polsce. Więcej zdjęć postaram się wrzucić, gdy wrócimy już z Gdańska, ponieważ większość mam w aparacie lub kamerze. Teraz zostawiam parę z telefonu ;)

piątek, 1 sierpnia 2014

Ścieżki rowerowe w Trójmieście

No i mamy kolejny piękny i upalny dzień. Słońce przypala nas na plaży i woda schładza ;)
Dziś chce poruszyć temat tutejszych ścieżek rowerowych. Jest to na pewno sprawa, o której mógłbym się wypowiadać razem z ekipą bardzo i to bardzo długo.
Jeżdżąc po naszych regionach na rowerze, nie spotkałem się jeszcze z takimi ścieżkami.
Pojechaliśmy nią z Gdańska do samego Sopotu, a można było jeszcze dalej. Jak się dowiedziałem biegnie ona przez całe trójmiasto. Nie jest to kostka brukowa lecz beton. Jeździ się po niej znakomicie. Nigdy nie widziałem tak uczęszczanej ścieżki przez rowerzystów. Trzeba naprawdę uważać, bo ruch jak na trasie szybkiego ruchu i naprawdę nie przesadzam ;) Biegnie ona cały czas obok deptaka, gdzie spacerują sobie ludzie. Ale spokojnie, żadnemu spacerującemu się nie przeszkadza, ponieważ dzielą nas małe skwerki z ławkami i drzewa. Niestety trzeba trochę po narzekać na rolkarzy. Mają oni zakaz uczęszczania na ścieżce, a i tak ich nie brakuje. Potem zdarzają się wypadki ale jest już niestety za późno. Położona jest ona praktycznie przy brzegu morza. Gdyby nie drzewa na wydmach można by podziwiać morze jadąc rowerem, to by już było genialne ale i tak nie można narzekać. Naprawdę szkoda, że u nas nie ma takich ścieżek. Jeśli już jakaś jest to biegnie przez miasto i poza nim się kończy. Największy plus jest taki, że nie jest to kostka brukowa po, której jeździ się okropnie, a naprawdę wiem o czym mówię i pewnie większość mnie poprze. Także jest to apel do władz aby zrobili więcej ścieżek rowerowych ale takich prawdziwych, a nie wyłożonych żwirem bo takie już też napotkałem. Słyszałem,
że coś ma powstać brzegiem Wisły ale ciekawe kiedy się tego doczekamy i jak to będzie wyglądać. Pozdrawiam wszystkich ze słonecznego Gdańska! :) 

wtorek, 29 lipca 2014

Gdańska plaża

Wczorajsza pogoda niestety uniemożliwiła nam zwiedzania Gdańska. Dzisiaj z samego rana wybraliśmy się na plażę. No i cóż pewnie nasuwają się teraz pytania jak to wygląda plaża w zatoce Gdańskiej. Wielu ludzi, którzy tutaj nie byli pewnie myślą, że jest tu brudno z powodu dosyć bliskiej odległości od tak wielkiego portu. Nie jest to jednak prawda. Woda może nie jest taka jak w Hiszpanii ale nie jest też bardzo brudna. Przy brzegu trzeba uważać aby nie przeciąć nogi na zniszczonych muszlach. Co do samej plaży, znajdują się tu różne cuda jak butelki czy puszki ale sami ludzie są temu winni, że nie potrafią dbać. Dzisiaj przykładowo po rozbiciu się na plaży znaleźliśmy łyżkę. Pamiętam jak byłem w Hiszpanii plaża była codziennie rano sprzątana i nawet zgrabiana dziwnym sprzętem. U nas niestety tego nie ma a przy tej mentalności ludzi bardzo by to się przydało. Jeśli chodzi o zatłoczenie na plaży nie ma tak źle. Jest tu o wiele mniej ludzi niż we Władysławowie, gdzie ludzie leżeli obok siebie jak śledzie czy w Międzywodziu. Jest tu nawet miejsce, gdzie można spokojnie pokopac piłkę czy pograć w paletki nikomu nie przeszkadzając. Jak na razie pogoda nam dopisuje, jedynie te wczorajsze popołudnie. Zobaczymy co przyniesie nam kolejny dzień ;)

niedziela, 27 lipca 2014

Gdańsk

No i w końcu dotarliśmy nad morze :) jak na razie, pogoda nas nie zawodzi mamy nadzieję, że tak się utrzyma do końca naszego pobytu tutaj, choć chmury nie zwiastują nic dobrego na najbliższe dni. No ale zobaczymy. Morze jest spokojne, wiaterek jest bardzo przyjemny. Co do samej podróży przebiegła bardzo szybko. Dzięki Bogu nie napotkalismy żadnych korków przy zjeździe z autostrady, o których tak ostrzegali. Pamiętam że w ubiegłym roku staliśmy półtorej godziny aby zapłacić za autostradę. No ale tak to jest na polskich drogach, jak już są jakieś fajne i nadrobisz czas to musisz czekać na coś innego i wychodzi na to samo. W tej chwili słucham szumu morza i patrzę na wielkie statki które widać w oddali. Akurat zawija do portu "polferries" wielki statek pasażerski. Na chwilę obecną nic jeszcze nie zaplanowaliśmy, wszystko wyjdzie w praniu ;) jak na razie każdy chce odpocząć po trasie. Jeśli chodzi o same wpisy to niestety mam do dyspozycji tylko smartphona więc za wszelkie literówki bardzo przepraszam. Jeśli chodzi o relacje mam nadzieję, że będzie codziennie. Pozdrawiam ze słonecznego Gdańska :)

piątek, 25 lipca 2014

Nocna stacja

 

  Och jak ja kocham te wieczorne wypady. Tego klimatu nie da się opisać, to trzeba po prostu poczuć samemu. Ostatnio wybraliśmy się na niedawno odremontowaną stację. Jest to bardzo rzadki widok szczególnie na takich wsiach. Teraz gdzie się nie spojrzy to praktycznie wszędzie dworce kolejowe zmieniają się w ruinę. Jednak jest to pewien klimat i na pewno dużo wspomnień dla osób, które pamiętają jeszcze lata świetności kolei. No cóż teraz wszystko idzie w kierunku transportu samochodowego, Widzimy te wielkie samochody ciężarowe, które przejeżdżają przez nasze miasta i wsie. 
Musimy jednak pamiętać, że to właśnie kolei zapoczątkowała rozwój transportu. Wszystko zaczęło się od maszyny parowej zbudowanej w 1769 przez Nicolasa-Josepha Cugnota. 


Później technika już tylko szła w górę. Choć pierwsze wzmianki o samochodzie pochodzą z 215 roku p.n.e., a spisane zostały przez Herona z Aleksandrii. No ale dosyć już tej historii.
Dzisiejsza kolei stoi niestety w miejscu i nie rozwija się dalej. W niektórych większych miastach słyszy się że rozbudowują i ulepszają stacje ale po co to komu skoro jest coraz mniej połączeń, a najczęstszymi pociągami które się widzi są pociągi towarowe. 
Nasza przejażdżka na stację ma na celu chociaż trochę ukazania kolei w lepszym świetle. 
Zainteresowałem się tym tematem czytając przygody maszynistów, a że przygoda to nasz cel zaczytałem się w opowiadania kolejowe. 
Dzisiaj tylko tak krótko bo muszę się jeszcze bardziej zagłębić w ten temat. I na koniec zostawiam parę fotek, które udało nam się zrobić. Do zobaczenia! :) 







środa, 23 lipca 2014

Poszukiwacze skarbów

  

  Poszukiwanie skarbów to dopiero przygoda. Jedną z rzeczy, która inspiruje mnie jak i cały team do podróżowania i wycieczek jest tzw. "opencaching". Cóż to jest? Jest to gra terenowa posiadaczy gps. Polega ona na znalezieniu skrzynki (kesza) w portalu opencaching, zapoznaniu się z nią, dlaczego akurat tam się znajduje, co zainspirowało założyciela do założenia jej tam. Potem wystarczy tylko wpisać współrzędne do swojego gps-a i ruszyć w przygodę. W skrzynkach znajdują się różne skarby ale głównym celem jest logbook, który znajduje się w każdym keszu. Każdy poszukiwać po znalezieniu ma obowiązek wpisania się tam w celu udowodnienia, że był i znalazł. Są oczywiście różne typy skrzynek. Nie wszystkie są aż tak proste. Są też skrzynki etapowe tzw. multicache, aby zaliczyć taką skrzynkę trzeba zwiedzić czasem kilka miejsc w celu odnalezienia wskazówek, które mają nas doprowadzić do celu. Przedstawiłem tu dwa typy. Jest ich oczywiście o wiele więcej. Ta strona nie jest jedyna jeśli chodzi o poszukiwania. Jest to głównie polski portal, są także międzynarodowe jak geocaching.
Bawimy się w to już ponad rok i dalej się nie znudziło. Wiele osób, które o tym słyszą zaczyna się śmiać, bo nie rozumie o co tak naprawdę w tym chodzi. Nie polega to tylko na tym żeby jechać i znaleźć. Skrzynki pokazują wiele ciekawych miejsc. Każdy założyciel danej skrzynki opisuje ją. Bardzo często można poznać ciekawe historie, o których nikt wcześniej nie słyszał. Dzięki tym poszukiwaniom można poznać wielu wspaniałych ludzi, których nazywa się keszerami. Organizuje się również wiele spotkań.
W tej zabawie na pewno każdy lubiący podróże jak i adrenalinę znajdzie coś dla siebie. Niektóre kesze chowane są w miejscach niebezpiecznych jak w opuszczonych budynkach, o których można się wiele dowiedzieć, np. do czego służyły. Stare bunkry też są miejscami często odwiedzanymi przez keszerów. 
Do tego nie potrzeba bardzo drogich zabawek no chyba, że ktoś już weźmie się porządnie za poszukiwania. Teraz praktycznie każdy smartfon posiada wbudowany gps, dlatego nie trzeba kupować super drogich gps-ów jak na przykład garmin.
Przez ten rok dowiedziałem się bardzo dużo o mojej okolicy i nie tylko. Przeżyliśmy wiele wspaniałych przygód, niektóre zapierały dech w piersiach. 
Co jeszcze można powiedzieć o tej grze? No cóż każdy sam powinien tego spróbować
i doznać wspaniałych przygód. Czasem w wolnym czasie warto ruszyć tyłek i spróbować czegoś nowego, czegoś co może nas wiele nauczyć. 
Na pewno jeszcze nieraz przytoczę ten temat na blogu. Ale to już będzie opis tylko i wyłącznie samej przygody. Także zapraszam wszystkich do tej wspaniałej podróży. Może kiedyś się zobaczymy przy jakimś skarbie :) 

wtorek, 22 lipca 2014

Pole wiatrakowe

   Dziś pokażę wam chyba największą kontrowersję mojej okolicy, a jest nim pole wiatrakowe, które nadal się rozrasta. Ma tu stanąć ponad 15 największych wiatraków jakie są w Polsce. Wszystko byłoby wspaniałe gdyby nie fakt, że stoją one bardzo blisko domów. W innych krajach takie pola są na totalnym pustkowiu, gdzie nie ma żadnego domostwa.
Aby dowiedzieć się coś więcej na ich temat i zobaczyć je z bliska wybraliśmy się tam na rowerach.
Cóż to są tak naprawdę te wiatraki? Wykorzystują one naturalny czynnik jakim jest wiatr, który napędza turbiny wiatrowe. Energia ta jest uznawana za ekologiczną, ale ma ona również swoje wady, których wcale nie ma tak mało. Od Pana, którego tam spotkaliśmy dowiedzieliśmy się, że wiatraki większość swojej energii wykorzystują na sam rozruch. Wytwarzają one również infradźwięki, niesłyszalne dla naszego ucha, a jakże szkodliwe. Wielu ludzi zaprzecza temu ale głównie są to Ci, którzy zbijają na tym grube pieniądze.
Tyle dowiedzieliśmy się na miejscu, choć nie było łatwo pociągnąć za język tego pracownika.
Nam głównie nie podoba się to co stało się z naturą. Podobno ekologiczne i nie mające negatywnego wpływu na środowisko, więc jesteśmy ciekawi, gdzie podziały się te ptaki od, których roiło się w tamtym regionie i inne zwierzęta. To była nasza miejscówka, gdzie od paru lat robiliśmy zdjęcia. Bardzo często siadaliśmy z aparatami na ambonach i robiliśmy zdjęcia zwierzętom, które podchodziły pod samą wieżyczkę. Od czasu, gdy zaczęto stawiać wiatraki, wszystkie zwierzęta się przeniosły.
Nie jesteśmy jakimiś znawcami elektrowni wiatrowych, ale mówimy to co widzimy. Dlatego nie uwierzę nikomu kto będzie mi wmawiał, że one są takie dobre.
Mamy tylko nadzieję, że ich obecność nie zaszkodzi ludziom. Bo kto wie, może niedługo i ludzie będą musieli się przenosić...




























Drogi do wiatraków są lepsze, niż w niejednej wsi.




niedziela, 20 lipca 2014

Moja okolica

   Po dłuższych przemyśleniach postanowiłem, że pokażę wam moją okolicę, to co w niej najwspanialsze. Oczywiście dalszych podróży i wycieczek nie zabraknie, o to nie musicie się martwić. Po prostu chcę pokazać piękno natury jakie mnie otacza. Moim zdaniem, każdy kto wyruszy dalej w drogę, najpierw powinien poznać swoją okolicę. Uwierzcie mi, że gdybyście wzięli teraz rowery i ruszyli przed siebie jeżdżąc po okolicy większość z Was znalazła, by się w miejscach, o których nawet nie wiedziała. Sam tego doświadczyłem zaczynając moją przygodę z tym wspaniałym sportem.

Dzisiaj mamy kolejny upalny dzień. Słyszałem, że podobno pogoda ma się popsuć na przełomie lipca i sierpnia, w tedy jak będziemy w Gdańsku. Mam nadzieję, że matka natura nie zrobi nam psikusa i nasz pobyt w tym pięknym miejscu będzie udany z piękną pogodą. No ale jeśli nawet to z wszystkiego trzeba się cieszyć. Zawsze znajdziemy coś do zwiedzania chociażby w deszczu.
No ale wracając do dzisiejszego dnia wybraliśmy się na przejażdżkę po naszej okolicy. Nie była to długa droga. Przejeżdżaliśmy przez ośrodek wypoczynkowy, który znajduje się w wiosce obok. No przypominając sobie lata wcześniejsze, to przy dzisiejszej pogodzie basen byłby pełen, ale ze względu na trwające remonty jest zamknięty. Może to i dobrze, bo był bardzo zaniedbany.
Dziś mijaliśmy tylko ludzi spacerujących po całym kompleksie, który znajduje się praktycznie w lesie. Niedługo się tam wybierzemy, będzie co porównać jak już go wyremontują. Spotkaliśmy nawet wędkarzy, których naprawdę podziwiam, że potrafią wysiedzieć w taki upał. Każdy w kapelusiku i przynajmniej z dwoma wędkami obok siebie.
Jadąc już w stronę domku zatrzymaliśmy się nad stawem. Nawet ten staw przy, którym zawsze było chłodniej dziś, aż parował. W końcu termometr pokazał mi dzisiaj 35 stopni w cieniu, więc jestem ciekaw ile było w samym słońcu. Byleby żadna burza do nas nie zawitała. Siedząc nad stawem podziwialiśmy błękitną wodę. Możecie sobie myśleć co chcecie ale staw jest naprawę czysty. Wiem rzadko jest to teraz spotykane. Nawet łabędzie sobie go upodobały.


























No i tak mija kolejny bardzo upalny dzionek. Jedni narzekają ale tak naprawdę wolę taką pogodę niż gdyby miał padać deszcz lub miała być burza. Ludziom to nigdy się nie dogodzi. Za ciepło narzekają, a gdy przyjdzie ochłodzenie i spadnie deszcz znowu marudzą, że chcieliby cieplej. I tak w kółko.
No ale mentalności ludzkiej nie da się zmienić. No a my dalej wracamy do planowania kolejnych wyjazdów.
Na deser zostawiam jeszcze parę fotek. Miłego dnia wszystkim życzę. Do zobaczenia na wycieczkach :)





sobota, 19 lipca 2014

Wypady o zachodzie słońca


    Zachody słońca, chyba nie ma na świecie człowieka, któremu by się nie podobały. Ta złota kula zachodząca gdzieś za horyzontem, pozostawiająca po sobie piękne kolory nieba. Jest to czas, inspirujący wielu artystów. Bardzo często fotografowany jak i malowany. Choć jest to początek zapadającej ciemności, potrafi być bardzo romantyczną chwilą. 
I właśnie ostatnio wybraliśmy się na krótką przejażdżkę o zachodzie słońca. Dni są bardzo upalne, więc postanowiliśmy spędzić je na planowaniu najbliższych tygodni, ale spokojnie o tym dowiecie się w swoim czasie, nie wszystko na raz :) No ale jak to ludzie spędzający zazwyczaj czas aktywnie, nie mogliśmy długo wysiedzieć. Niebo było bezchmurne, a pora już taka późniejsza. Wzięliśmy rowery i ruszyliśmy w mniej zamieszkane miejsca. Po drodze praktycznie nikogo nie spotkaliśmy, wszyscy chowają się przed upałem. Po drodze wyczailiśmy fajną miejscówkę w polach, gdzie zatrzymaliśmy się aby poczekać na zachód słońca. Okazało się, że jednak nie tylko my tam jesteśmy. Towarzyszył nam bociek, który siedział sobie na ambonie i obserwował cóż to robimy z rowerami :)


Niestety nie został on do samego końca, chyba znudziło mu się nasze towarzystwo. No ale trudno zostaliśmy sami w polach. Oczywiście największymi wrogami tego oczekiwania były komary, które nie dawały spokoju. No ale to jest normalka na wycieczkach już trochę się do tego przyzwyczailiśmy. 
No i wreszcie nadszedł ten oczekiwany moment słońce zaczęło chować się za horyzontem, niebo zrobiło się pomarańczowe, a my uradowani, że udało nam się wytrwać. W polach słychać było śpiew świerszczy, a gdzieniegdzie śpiew ptaków, które żegnały dzień. Naprawdę zachody słońca w ładny bezchmurny wieczór, to coś wspaniałego. Polepszy humor nawet po najcięższym dniu. 


piątek, 18 lipca 2014

Dlaczego kolarstwo?


    Dzisiaj chciałbym troszkę poopowiadać, dlaczego akurat kolarstwo a nie na przykład piłka nożna, w którą gra bardzo wiele ludzi lub inny sport. Otóż jak już pisałem o tym wcześniej z rowerem jak i z piłką nożną miałem do czynienia od małego. Rower to był tylko ten mały weekendowy przerywnik. Głównie zajmowałem się futbolem. Kontuzji miałem masę przez które rodzice ciągle narzekali i praktycznie zabraniali mi już uprawiać ten sport. No i pewnie dalej grałbym tylko w piłkę gdyby nie mój przyjaciel. Nie sądziłem, że z kolarstwa można czerpać taką przyjemność.
Teraz jeździmy kiedy tylko znajdziemy wolną chwilę. Czasem już zmęczeni po całym dniu ale i tak wieczorem siadamy i jedziemy. Dzięki rowerowi poznałem masę wspaniałych ludzi. Oczywiście od czasu do czasu z wielką chęcią pogram w nogę żeby powspominać ale na chwilę obecną nie oddałbym mojego roweru za żadne skarby świata ;) Rower jest dla każdego, dlatego ruszmy się czasem i powdychajmy świeżego powietrza, które daje nam jazda na rowerze. 

czwartek, 17 lipca 2014

Plany


   Już niedługo wyjeżdżam do naszego pięknego, Polskiego miasta jakim jest Gdańsk. Byłem tam już kilka razy i zawsze znajdę tam coś nowego do zwiedzenia. Te miasto naprawdę mnie urzekło, nie wiem czy jest jeszcze jakieś do, którego bym tak chętnie wracał. Tym razem, wszystkie moje przeżycia i zwiedzone miejsca będę dokumentował na blogu. 

Prawdopodobnie choć nie jest to do końca pewne, całą ekipą wybierzemy się na święto młodzieży, które odbywać się będzie 21-26 lipca na Górze Świętej Anny. Mamy nadzieję, że uda nam się tam zagościć na parę dni. 

Są to dwa takie większe wyjazdy, które czekają mnie w lipcu. Na pewno wypadną jeszcze jakieś mniejsze, tzw. spontany, które u nas bardzo często się zdarzają. Niestety nie ma, aż tak dużo wolnego czasu, żeby planować coś wcześniej. Często jest tak, że trasy nawet ponad 100km planujemy w czasie drogi. Spotykamy się i dopiero wtedy słychać pytania gdzie tak w ogóle jedziemy :) Ale wszystko ma swój urok. Nie raz z 30km, na miejsce zrobiło się nagle 50km ;) Wszystko jednak ma swoje dobre strony. 

środa, 16 lipca 2014

Zaczynamy naszą podróż :)


   Może na początek krótki opis czym tak naprawdę jest "KMF". Więc zacznijmy od początku. Od dziecka fascynowało mnie poznawanie nowych miejsc jak i jazda na rowerze. Gdy tylko przychodził weekend, tata wyciągał mnie na wycieczki rowerowe. Te chwile na zawsze zostaną mi w pamięci, bo tak naprawdę to właśnie od mojego taty wszystko się zaczęło. 
Za każdym razem kiedy opowiadał i opowiada nadal o swoich przeżyciach napotkanych na wycieczkach w młodości, czuję w sobie ogromną chęć zobaczenia tego wszystkiego na własne oczy. 
Jednak tata miał coraz mniej czasu na takie wypady rowerowe jak i ja przez szkołę, w której było coraz to więcej nauki. 
Jakieś trzy lata temu, na rower zaczął mnie wyciągać mój przyjaciel. Zaczęło się od krótkich wycieczek do pobliskich wiosek, jakieś 10km w obie strony. Jacy byliśmy w tedy podekscytowani, że udało nam się przejechać taki kawał drogi :) Czas mijał a wycieczki stawały się coraz dłuższe, aż w końcu postanowiliśmy zainwestować w lepsze rowery i sprzęt kolarki. 
Dzisiaj te 10km, które kiedyś były dla nas sukcesem, teraz są rozgrzewką ;) Zaczęliśmy jeździć dalej i dalej poznając nowe drogi leśne i ciekawe miejsca, o których nigdy wcześniej nic nie wiedzieliśmy. 
Do zwiedzania jeszcze bardziej zainspirowała nas gra (może wielu osobom znana), polegająca na szukaniu skrzynek (tzw. keszy) za pomocą gps-a. Początkowo zdawało mi się to bezsensowne, ale po jakimś czasie mój przyjaciel wciągnął mnie w tą zabawę na całego. Pewnie nie udało by mu się to gdyby nie fakt, że dzięki tej zabawie można bardzo dużo zwiedzić i nauczyć się czegoś o historii i o terenie, w którym mieszkamy.
Początkowo jeździliśmy sami ale z upływem czasu dołączali do nas nasi znajomi, którzy powoli sami zaczynali połykać bakcyla. Jeszcze do niedawna jeździliśmy tylko rekreacyjnie ale od pewnego czasu zaczęliśmy jeździć na zawody. Wtedy postanowiłem stworzyć team rowerowy. I tak własnie powstał "KMF".

  Pewnie wielu się teraz zastanawia, a jak to się stało, że wylądowałem na blogu? Otóż często opowiadaliśmy razem z moim przyjacielem o naszych przeżyciach rodzinie i znajomym.
Wszyscy byli bardzo zaciekawieni i zadawali dużo pytań. Początkowo myślałem że robią nam po prostu przyjemność do czasu kiedy to obcy ludzie, zaczęli się ciekawić naszymi podróżami. I tak właśnie postanowiłem założyć bloga, żeby podzielić się moimi jak i całego teamu wrażeniami. 
Blog głównie będzie o tematyce podróżniczej rowerami i nie tylko. Mam nadzieję że zainspiruje wielu innych ludzi którzy także wezmą rower, samochód lub inny środek lokomocji i znaczną poznawać swoje okolice i nie tylko.